Kiedy Ian Rankin
przystąpił do pisania „Knots and Crosses” w 1985 roku, nie
przypuszczał, że to jest początek świetnej, popularnej serii,
która przyniesie mu sławę i rzesze wielbicieli na całym świecie.
Rankin miał zresztą zamiar uśmiercić swojego głównego bohatera
– na szczęście zmienił zdanie i „Knots and Crosses” to
pierwszy tom przygód detektywa Johna Rebusa, edynburskiego
śledczego. Jak możecie się domyśleć, lektura tej książki
sprawiła mi podwójną przyjemność, bo zupełnie inaczej czyta się
powieści, których akcja rozgrywa się w znanym nam miejscach. Co
więcej, kiedy zabrałam ze sobą „Knots and Crosses” na
wycieczkę do Edynburga, nie spodziewałam się, że wrócę z
autografem autora! Skończyłam czytać kryminał Rankina już w domu
i cóż mogę powiedzieć – poproszę o więcej!
Detektyw John Rebus zostaje
przydzielony do zespołu, który prowadzi dochodzenie w sprawie
zabójstw dziewczynek w Edynburgu. Właśnie zaginęła trzecia
ofiara, policja obawia się, że i ona zostanie niebawem odnaleziona
martwa. Dla Rebusa ta sprawa nabiera niebezpiecznych osobistych
kolorów – ktoś przysyła mu dziwne listy, sznurki powiązane w
supełki, krzyżyki z zapałek – czy jest to robota szaleńca, czy
też może ktoś przesyła mu jakieś wskazówki?
Jak już wspomniałam,
„Knots and Crosses” („Supełki i krzyżyki”) to pierwszy
kryminał w serii, ale jego główny bohater jest pełnowymiarowy, ze
skomplikowaną historią i pełen wewnętrznych rozterek. John Rebus
to bohater naznaczony – pije i pali zdecydowanie za dużo, jego
małżeństwo zakończyło się rozstaniem, a jego relacje z jedynym
bratem są równie pogmatwane. Do tego przeszłość Rebusa jest
nieco tajemnicza – wiadomo, że zanim został detektywem był
żołnierzem jednostek specjalnych, a do tego w pewnym momencie
przeżył załamanie nerwowe. Tylko o czym detektyw tak usilnie stara
się zapomnieć?
Rakninowi udało się
zaserwować czytelnikowi odpowiednio wyważoną mieszankę
intrygującej zagadki, nietuzinkowych postaci i świetnej prozy. Sam
autor we wstępie do późniejszego wydania powieści przyznaje, że
„Knots and Crosses” była zainspirowana bardziej słynną
powieścią Stevensona „Doktor Jekyll i pan Hyde”, a nie
klasycznymi powieściami detektywistycznymi. A jednak udało mu się
napisać świetny kryminał, który pozostawia w czytelniku ochotę
na więcej. Co jeszcze można powiedzieć o kryminale Iana Rankina?
Dla mnie jedną z największych przyjemności było poruszanie się
śladami Rebusa po Edynburgu. Co prawda akcja „Knots
and Crosses” toczy się w latach osiemdziesiątych, a część
miasta została przez pisarza wymyślona, ale już teraz cieszę się
z przyjemności, jakiej zapewne dostarcza mi dalsze tomy serii,
bardziej współczesne, w których Rebus porusza się prawdziwymi
ulicami, odwiedzając znane bary i knajpy...
Przyznam się, że
spotkaniu z Rankinem w Edynburgu trochę się obawiałam, czy „Knots
and Crosses” sprostają moim oczekiwaniom. Jego powieści polecano
mi już niejednokrotnie, według wielu moich znajomych cała seria
jest znakomita, a nowsze książki są zresztą podobno
jeszcze lepsze. Jednym słowem, poprzeczkę zawieszono mi wysoko. Na
szczęście były to obawy bezpodstawne. Jednym słowem –
przechodzę na stronę wielbicieli Rankina! Tych, którzy jeszcze nie
czytali jego książek, informuję, że z Rebusem warto się
zapoznać. Ci, którzy go znają, zapewne powiedzą, że znajomość
powinno się kontynuować. Co też właśnie zamierzam uczynić... Do
poczytania!
PS. Na szczęście "Supełki i krzyżyki" ukazały się również po polsku, więc znajomość z Rankinem można zacząć od zaraz, bez czekania na przekład!
Rebus to bohater kultowy dla wszystkich kryminalistów, owiany tajemniczym nimbem sławy, kontrowersyjny, mocny... I mimo iż na półkach mam komplett serii Rankina o Rebusie, przeczytałam dotychczas tę pierwszą oraz, co dziwne, ostatnia, w której Rebus już jest na emeryturze. Mogę sobie więc tylko wyobrażać, co się wydarzy między tym pierwszych i ostatnim tomem... Choć "Supełki i krzyżyki" jakoś mnie z nóg nie zwaliły, zbyt dużo widziałam tutaj słabostek charakterystycznych dla debiutów, to jednak Rebus zafrapował mnie i serię na pewno będę kontynuować.
OdpowiedzUsuńNie powiem, ten autograf znacznie przyczynił się do mojego odbioru tej książki... :D No i Edynburg. A jeszcze bardzo spodobało mi się w niej to, że to lata 80, że nie ma tej nowoczesności wszędobylskiej, że to jednak się inaczej czyta, na co innego zwraca uwagę. I ściągnęłam z półki tom drugi. Tak mi się przypomniał DCI Banks Robinsona, tez go kiedyś tak całą serię czytałam.. I też bym sobie wróciła, bo to były bardzo dobre kryminały.
Usuń"Supełki i krzyżyki" przeczytałem nawet dwa razy, mnie to niepozorne rozpoczęcie świetnego cyklu przypadło do gustu. Rebus chyba nie ma sobie równych. Dlatego zachęcam do lektury kolejnych tomów. Dodam tylko, że wg mnie najlepszą częścią cyklu są "Kaskady" /oryg. The falls/ - wyborny, intrygujący kryminał !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
tommy
Czytam właśnie "Hide and seek", zobaczymy, czy mi się spodoba bardziej. :)
UsuńPierwszą część uważam za nieco słabszą w stosunku do pozostałych części cyklu. Bardzo lubię Rebusa i jego koleżankę Siobhan. Zgadzam się z Tommym, mnie też najbardziej przypadły mi do gustu "Kaskady", które zresztą przeczytałam jako pierwsze z cyklu :)
OdpowiedzUsuńNo i kolejny głos, który mnie przekonuje, że trzeba się brać za cykl póki czas...
UsuńWłaśnie skończyłam czytać ten kryminał drugi raz. Podobało mi się bardziej niż za pierwszym razem. Z pewnością śięgnę po następne cześci opisujace przygody J. Rebusa.
OdpowiedzUsuń