Pamiętacie sensacyjną wiadomość z
zeszłego roku, że Robert Galbraith to pseudonim literacki pod
którym ukryła się J.K. Rowling i że to ona była autorką
kryminału „The Cuckoo Calling”? Ilu z nas sięgnęło po tę
książkę zachęconych nazwiskiem autorki? Muszę przyznać, że
książka spodobała mi się na tyle, że z niecierpliwością
oczekiwałam na pojawienie się tomu drugiego przygód londyńskiego
detektywa, Cormorana Strike’a. Już w kilka dni po premierze mogłam
ją wypożyczyć z mojej biblioteki, więc rzuciłam w kąt
Dostojewskiego i kilka innych pozaczynanych powieści, żeby
przekonać się, czy Galbraithowi Rowling udało się
napisać kolejny dobry kryminał. No i teraz z zadowoleniem mogę
stwierdzić, że Rowling pisze fajne kryminały, że „Wołanie
kukułki” to nie był jakiś tam ewenement, a dalsze części będę
chyba kupować w ciemno.
Tym razem Cormoran Strike, który po
rozgłosie jaki zyskał rozwiązawszy sprawę Luli Landry na brak
zajęcia raczej nie narzeka, podejmuje się mało lukratywnej sprawy odnalezienia zaginionego pisarza, Owena Quine’a. Z prośbą tą
zwraca się do detektywa żona zaginionego, a sprawa wydaje się raczej
błaha, bo Quine najprawdopodobniej chowa się w jakimś pisarskim
ustroniu, albo hotelu, albo u kochanki. Szybko jednak okazuje się,
że pisarz tuż przed swoim zniknięciem naraził się wielu osobom,
pisząc powieść, w której sportretował w bardzo niepochlebny
sposób większość znanych mu osób. Nic więc dziwnego, że sprawa
zaginięcia szybko przekształca się w morderstwo, Quine zostaje
odnaleziony w dziwacznych okolicznościach, a Strike naraża się
znajomym prowadząc śledztwo zupełnie pod innym kątem niż
policja. W śledztwie pomaga Cormoranowi wierna asystentka Robin oraz
kilku użytecznych przyjaciół. Podobnie jak i w poprzedniej części
tak i teraz Galbraith przedstawia środowisko zamożnych i wpływowych
ludzi, tym razem zamiast świata mody koncentrując się na świecie
literackim.
Żeby nie było zbyt różowo, od
razu przyznam się, że bez wad się nie obyło – według mnie
początek książki rozwijał się dość ospale, miałam wrażenie,
że więcej uwagi poświęcono innym sprawom, którymi zajmował się
Strike, zupełnie bez związku z głównym wątkiem powieści.
Natomiast sam wątek zaginięcia/zabójstwa pisarza bardzo mi się
spodobał, a zakończenie zaskoczyło. Moim zdaniem to dobrze
napisany kryminał – nie koniecznie nowatorski i pełen
fajerwerków, ale raczej w dobrym, angielskim stylu, nieco
podrasowanym na współcześnie. Pomimo początkowych
dłużyzn, „The Silkworm” wciąga – język Rowling jest łatwy
w odbiorze, historia ciekawa, do tego Rowling stworzyła galerię
interesujących postaci – zaniedbana żona, zadufany w sobie znany
pisarz, nieprzyjemna agentka... Również wątek Robin robi się
coraz bardziej interesujący, pojawiają się bowiem nowe szczegóły
z jej przeszłości, które mnie zaczynają intrygować (mam
nadzieję, że dowiemy się o bohaterce więcej z kolejnych tomów).
Pojawiają się kolejni „krewni i znajomi królika”, czyli
użyteczni znajomi Cormorana (kto wie, jakie jeszcze znajomości
nawiązał nasz detektyw!), na krótko pokazuje się duch z
przeszłości... W dodatku
środowisko, w którym toczy się akcja powieści jest zdecydowanie
interesująco sportretowane – kliki, koterie, animozje, zazdrości
i dramaty, a do tego książka, która w tym kociołku nieźle
zamiesza. Tło społeczne tego kryminału bardzo mi przypadło do
gustu.
Jeśli lubicie niezłe
kryminały, w których pojawia się interesujący detektyw, którego
można polubić od pierwszych stron (robi się to coraz trudniejsze,
wybór przecież jest wielki, trudno znaleźć coś oryginalnego),
sięgnijcie po „The Silkworm” i zapoznajcie się z Cormoranem
Strike'm. To idealna letnia lektura, którą można połknąć w
czasie urlopu, wylegując się na plaży, lub (w przypadku braku
odpowiedniej pogody) w łóżku. Fajny kryminał, udana kontynuacja –
pani Rowling, mam ochotę na więcej!
Zazdroszczę, że mogłaś przeczytać już książkę! Nie mogę się doczekać aż dotrze do Polski!
OdpowiedzUsuńChyba muszę zainteresować się tymi kryminałami, wszystkie pozostałe powieści Rowling bardzo mi się podobały.
OdpowiedzUsuń"Rowling stworzyła galerię interesujących postaci – zaniedbana żona, zadufany w sobie znany pisarz" - Coś mi się wydaje, że to jej (jej, czyli Rowling) specjalność. ;) Zawsze nakreśla interesujące portrety bohaterów, w dodatku ilość postaci na ogół nie wpływa negatywnie na te opisy.
Wołanie kukułki bardzo mi się podobało. Nie mogę sie doczekać następnej w jakimś znanym mi języku!
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy będzie pisała inne książki, niż kryminały.
OdpowiedzUsuń