Kto, podobnie jak ja,
lubi czytać kryminalne serie o detektywach, ręka w górę. (Liczę na las rąk!) jak dla mnie w takich książkach liczą
się nie tylko kolejne zagadki kryminalne, ale i prywatne życie
postaci. Kiedy czytam jakąś serię, zaprzyjaźniam się z nowymi
bohaterami, przywiązuję się do nich w miarę czytania kolejnych
tomów, czekam na kolejne książki z niecierpliwością i pozostaję
im długo wierna. Najbardziej lubię zaczynać nowe, nieznane do tej
pory serie, mając w perspektywie kolejne tytuły, czekające
cierpliwie na przeczytanie.
Seria Reginalda Hilla o
detektywach Dalzielu i Pascoe naczekała się dobrych kilka lat, nim
wreszcie po nią sięgnęłam, mimo rekomendacji wielu osób. Kiedy
zaczęłam pierwszy tom serii, „A Clubbable Woman”, miałam na
uwadze to, że nie jest to (podobno) jedna z najlepszych książek
Hilla, a jedynie pierwsza z serii, w dodatku wydana w latach
siedemdziesiątych, więc niekiedy trąci myszką. Biorąc to wszystko pod uwagę, pierwsze spotkanie z parą
detektywów z Yorkshire uznaję za udane, chociaż nie bez
zastrzeżeń.
Andy Dalziel i jego
podwładny Peter Pascoe rozwiązują zagadkę zabójstwa Mary Connon,
żony byłej gwiazdy rugby, Sama „Connie” Connona. Śledztwo toczy się głównie w klubie
rugby, do którego należy też Dalziel. Mąż jest oczywiście
pierwszym podejrzanym, ale wkrótce okazuje się, że nie jedynym.
Zarówno klub rugby jak i miasteczko, w którym mieszkają nasi
bohaterowie, okazują się siedliskiem plotek, sekretów i utajonych
żądz. Intryga kryminalna nie trzyma może w napięciu do ostatniej strony, ale jest moim zdaniem składna i dobrze poprowadzona. Za to ludzkie namiętności i zwykłe zazdrości pokazane są
bardzo przekonująco, a Hill tak umiejętnie odmalowuje portret
zamordowanej kobiety, która bynajmniej nie była miłą postacią,
że czytelnik zaczyna wręcz współczuć jej mężowi. Do tego
postacie dwóch detektywów są bardzo ciekawe – szczerze mówiąc,
Dalziel („Gruby Andy”) jest tak obleśnym charakterem, że
początkowo trudno mi było go polubić – pełen uprzedzeń i złych
nawyków detektyw stanowi tak drastyczny kontrast dla swojego
podwładnego, porządnego i wykształconego Pascoe'a, że młodszy
detektyw wypada w tym porównaniu wręcz świętoszkowato. Jednym
słowem, nie są to bohaterowie, których można szybko zapomnieć.
Jeśli lubicie książki
o parze bohaterów, którzy różnią się jak ogień i woda, są
niekonwencjonalni, nie zawsze się ze sobą zgadzają, polecam wam
serię o detektywach z Yorkshire, zwłaszcza, że (według wielu
czytelników) jest to jedna z tych serii, która robi się lepsza z
książki na książkę. Wydaje mi się teraz, że popełniłam błąd,
czytając „A Clubbable Woman” Hilla zaraz po książkach Iana
Rankina. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że style tych autorów są
zdecydowanie odmienne, ale chyba bardziej do gustu przypadł mi
subtelny humor Rankina, niż język powieści Hilla. Do tego miałam
z czytaniem tej książki mały kłopot – jak dla mnie było w niej
zdecydowanie zbyt wiele odniesień do rugby, więc miałam wrażenie,
że nie zawsze wszystko udało mi się zrozumieć. Mam jednak
nadzieję, że kolejne książki spodobają mi się bardziej –
liczę na mniejsza ilość rugby, kolejną niezłą (albo i jeszcze
lepszą) intrygę i ciekawe tło społeczne. A także na to, że uda
mi się polubić Dalziela.
Dalziel i Pascoe rulez !
OdpowiedzUsuń