sobota, 27 października 2012

Magiczno-kryminalny Londyn ("Rivers of London" - Ben Aaronovitch)

Co prawda na blogu zamilkłam, ale to nie znaczy, że nie czytam. Czytam. Mało, ale czytam. Po opowieściach rodzinnych nadszedł czas na kryminały. Różne, różniste. Głównie z lat 20 dwudziestego wieku. Ale też i bardziej... specjalistyczne... Znajoma z pracy, wielbicielka kryminałów i sensacji wszelkiej maści, poleciła mi kryminał nieco inny niż wszystkie. W ten sposób wpadła w moje ręce debiutancka powieść Bena Aaronovitcha „Rivers of London” („Rzeki Londynu”). Jej bohaterem jest zwykły policjant, Peter Grant, który próbuje spisać zeznania świadka pewnego morderstwa.  Świadek okazuje się być duchem i to już jest koniec zwykłego życia Granta.  Zamiast spędzać dnie na przepisywaniu zeznań, pomaga swojemu szefowi w wyjaśnieniu sprawy brutalnych morderstw, a w przerwach pomaga zażegnać konflikt pomiędzy duchami rzeki Tamizy... Kiedy nie patroluje ulic Londynu, Grant uczy się podstawowych zaklęć. 

Peter Grant to narrator dowcipny, ironiczny i wygadany. To dobry policjant, chociaż czasem zbytnio roztargniony. Jego ciekawość jest wprost zaraźliwa, a jego dygresje i dyskusje z czytelnikiem są często zabawne, szczególnie kiedy zawierają wzmianki o popularnych pop-kulturowych programach, czy postaciach. Magia i praktyka czarodziejska to dla niego okazja, by się wykazać jako ktoś lepszy niż zwykły policjant. Pozostali bohaterowie też nie pozostają w tyle – enigmatyczny inspektor Nightingale, bezpośredni przełożony głównego bohatera, groźny inspektor Seawoll, a także przyjaciółka Granta, policjantka Lesley May, predestynowana do rzeczy wielkich (w przeciwieństwie do Granta, którego przeznaczenie to wypełnianie formularzy). Oprócz policjantów „Rivers of London” zaludniają magiczne postacie: upersonifikowane dopływy rzeki, które wdają się w bójki o terytorium, pełna seksapilu Nigeryjka, która mieszka w bloku i jest boginią Tamizy, Molly, tajemnicza mieszkanka The Folly, a także okazjonalne duchy i wampiry.

Dla mnie „Rivers of London” to lektura idealna! Zaczyna się jak porządny kryminał, od morderstwa, a potem Aaronovitch niespodziewanie wprowadza Elementy Dodatkowe i zaczyna się prawdziwa zabawa. Aaronovitch przedstawia magię jako coś zupełnie normalnego, wplecionego w naturalny porządek rzeczy, niemal jak problem naukowy. Nic w tym dziwnego, bo patronem czarodziei jest sam Isaac Newton. Magia Londynu jest wpleciona w ulice, zakątki i budynki miasta, takie jak siedziba magii i czarodziejów, The Folly. (A propos, przeczytałam gdzieś, że „Rivers of London” porównuje się do książek o Harrym Potterze. Nie mam pojęcia skąd wzięło się to porównanie, bo kryminał Aaronovitcha nie ma z opowieścią o młodym czarodzieju nic wspólnego. Może tylko to, że i Harry i Peter niespodziewanie dowiadują się, że magia istnieje.) Tak, nie każdy czytelnik gustuje w elementach fantastycznych, ale myślę, że książka Bena Aaronovitcha może spodobać się także miłośnikom kryminałów proceduralnych. Sporo jest w niej mowy o żmudnej papierkowej robocie, o nudnych szczegółach pracy policji. Policjanci chodzą do pracy, wykonują rutynowe zadania, a większość z nich jest nieświadoma, że obok istnieje zupełnie inny świat. To, co mnie w tej książce wyjątkowo urzekło, to topografia Londynu. W książce pojawiają się nie tylko znajome ulice i dzielnice, ale i sklepy, restauracje i puby. Bardzo lubię czytać o dobrze znanych miejscach - zamykam oczy i wraz z bohaterami spaceruję ulicami, jadę metrem, patrzę, jak na Covent Garden uliczni buskerzy zabawiają tłumy turystów. Zawsze wiedziałam, że Londyn jest niesamowity i pełen tajemnic. Miło, kiedy okazuje się, że miałam rację!

Dla tych z was, których moja recenzja zachęciła do przeczytania „Rivers of London”, mam dobrą wiadomość. Wydawnictwo Mag planuje wydanie debiutanckiej książki Aaronovitcha na pierwszy kwartał 2013 roku. Przede mną dwie kolejne części serii, „Moon Over Soho” i „Whispers Under Ground”, a jeśli spodobają mi się one tak samo, jak część pierwsza, to na pewno sięgnę po „Broken Homes”, najnowszą powieść o Peterze Grancie, która ukaże się na rynku w przyszłym roku.


18 komentarzy:

  1. Lubię takie eksperymenty kryminalne :) Zapowiada się świetnie i ma ciekawą okładkę. Będę śledzić zapowiedzi na 2013 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, a jeśli chodzi o okładkę, to mam nadzieję, że ta polska będzie podobna do angielskiej, a nie do amerykańskiej (tytuł też tam zmienili, wydali książkę jako "Midnight Riot")

      Usuń
  2. Muszę się rozejrzeć za tą książką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wydadzą ją szybko, bo łatwiej będzie zdobyć :)

      Usuń
  3. Pomysł wydaje mi się bardzo oryginalny, a w dodatku Londyn! Dobrze, że książka wkrótce pojawi się u nas, już się zaczynam czaić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W podobnym stylu pisze podobnoż także Jim Butcher, nie wiem czy jego książki są tłumaczone na polski, ale będę kiedyś musiała się za nimi rozejrzeć...

      Usuń
  4. Znam tę książkę i przyznam, że mnie rozczarowała. Pomysł wprawdzie przedni, ale od pewnego momentu powieść zaczęła mocno kuleć narracyjnie. Za to rozumiem oczarowanie londyńskim klimatem, sama uwielbiam powieści osadzone w znanych mi miejscach, od razu czuję się jak w domu:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, moim zdaniem zawsze inaczej się ksiązki czyta, gdy choć trochę zna się opisywane miejsca - inna atmosfera, inny odbiór.

      Usuń
    2. Aha, a twoją recenzję tez czytałam, zupełnie nie wiem po co te wzmianki o POtterze, to zupełnie inna książka...

      Usuń
  5. Ależ mi się pomysł podoba! Będę czekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś znalazłam datę wydania - maj 2013... Może sięgniesz po oryginał?

      Usuń
  6. Zapowiada się ciekawa lektura, będę czekał na polskie wydanie. pozdrowienia /tommyknocker/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tommy - witam! jak juz wspomniałam wyżej, do polskiego wydania jeszcze trochę czasu, ale oryginał sie czyta szybko i łatwo.

      Usuń
  7. Mi się to przyjemnie czytało, ale skarpetki mi nie spadły. Chociaż gdy w roli narratora obsadziłam kanadyjskiego rapera Drake'a - to od razu wszystko nabrało rumieńców.

    PS. W której części Londynu mieszkasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż zerknęłam w gugle, jak też ten Drake wygląda... :P Przyznaję, że nigdy tego nie robię, nie obsadzam aktorów w rolach bohaterów książek, ale Drake faktycznie może się nadać...

      PS. London SW :)

      Usuń
  8. No właśnie, niedobrze, że tak zamilkłaś, bo u Ciebie każdy wpis o czymś na co warto zwrócić uwagę. Na Aaronovitcha będę miała oko;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bookfo, dziękuję, pozdrawiam serdecznie i wirtualnie obściskuję. Chciałabym mieć więcej czasu, może wkrótce...

      Usuń
  9. Debiutancka powieść? Czy ten człowiek nie trzaska przypadkiem od trzydziestu lat powieści do Doktora Who?

    OdpowiedzUsuń