niedziela, 1 sierpnia 2010

"Uwikłanie" - Zygmunt Miłoszewski

Uwikłanie Zygmunta Miłoszewskiego to zdobywca nagrody Wielkiego Kalibru dla najlepszej polskiej powieści kryminalnej i sensacyjnej roku 2007. Przeczytałam tę książkę przede wszystkim dlatego, że została ona przetłumaczona na angielski i chciałam z czystym sumieniem polecać ją moim znajomym czytelnikom…
W klasztorze w centrum Warszawy ma miejsce nietypowa terapia grupowa, podczas której zostaje zamordowany jeden z uczestników. Warszawski prokurator, Teodor Szacki prowadzi dochodzenie, w którym ciężko jest mu naleźć jakikolwiek motyw, a każde nowe dowody jeszcze bardziej wikłają sprawę. ..
Spodobał mi się przede wszystkim główny bohater tej książki, przeciętny trzydziestoparolatek, żonaty, dzieciaty i tęskniący za jakąś odmianą w swoim przeciętym życiu. Wikłający się bardzo nieudolnie w romans, rozczarowany codziennością, t-shirtami żony i rutynowymi zakupami w hipermarketach. Prowadzi sprawę, która ma spore szanse na umorzenie z powodu braku sprawcy i pokrycie się kurzem w archiwum. Jednak w tym przypadku nic nie jest proste. Szacki zagłębia się w przeszłość zmarłego, szukając tam rozwiązania zagadki, gdy jednak ojawia się też wątek wszechwładnej SB, okazuje się, że pewne sprawy nie powinny jednak oglądać światła dziennego..  
Był to jednym słowem przyjemny kryminał i zachwyciłby mnie bez reszty gdyby nie jedna rzecz. Główną rolę w przebiegu i rozwiązaniu akcji odgrywa tak zwana terapia ustawień, nowatorska forma terapii autorstwa Berta Hellingera.  Znalazłam kilka stron poświęconych tej formie terapii. Poniższe wyjaśnienia wzięłam z tej strony.
Terapeuta po rozmowie proponuje wybranie spośród zebranych osób reprezentantów postaci zaangażowanych w problem klienta. Reprezentanci w efekcie niewytłumaczalnego procesu uzyskują dostęp do informacji dotyczących realnych osób, które „odgrywają”.  Odczuwają emocje, wzajemne relacje, niekiedy dolegliwości fizyczne jakie są czy były (bo dotyczy to też osób zmarłych) udziałem konkretnych osób z określonej, nieznanej im rodziny. Zjawisko to nazwano „wiedzącym polem”.
I tu leży pies pogrzebany. Możliwe, że nie powinnam się wypowiadać na temat, który nie jest mi właściwie znany. Ale jestem z natury strasznie cyniczna i w takie badziewia jak wiedzące pola i odczuwanie emocji innych osób po prostu nie wierzę. Czytanie o tym podobnych bzdurach jednak trochę zepsuło mi przyjemność czytania tej bądź co bądź ciekawej książki, bo nie mogłam uwierzyć, że ktoś mógłby tak od razu i bez jakichkolwiek wątpliwości zaakceptować taka formę terapii i wykorzystać ją w śledztwie.
Niewielu jest polskich autorów kryminałów, którzy są warci polecenia, ale Zygmunt Miłoszewski w tej chwili wychodzi zdecydowanie na prowadzenie. Na pewno przeczytałabym z chęcią kolejny kryminał z udziałem prokuratora Szackiego. Ale proszę tym razem bez psychologii i terapii ustawień...

1 komentarz:

  1. kasia.eire
    2010/08/02 00:22:46
    bardzo mi smaka narobiłaś tym wpisem. Postaram się go za jakiś czas zdobyć i przeczytać
    dabarai
    2010/08/02 07:50:51
    Gdzieś w sieci wpadła mi w oczy informacja, że robią z tej książki film - to bym chciała zobaczyć. A Maioofka narobiła mi też chęci na Domofon Miłoszewskiego...
    nutta
    2010/08/09 08:54:27
    Na anglojęzycznych blogach spotkałam recenzję tej książki - pozytywną. Ta powieść była nominowana do jakiejś europejskiej nagrody.

    OdpowiedzUsuń