sobota, 24 lipca 2010

"Każdy dom potrzebuje balkonu" - Rina Frank

Moja fascynacja historiami rodzinnymi trwa - właśnie skończyłam czytać Każdy dom potrzebuje balkonu, zbeletryzowaną biografię Riny Frank, która stała się wydawniczym fenomenem w Izraelu. Przeleciałam przez tę książkę jak burza, zafascynowana nieznanym mi zakątkiem świata i zaciekawiona opisem na okładce, który brzmiał następująco:
"Podczas długich letnich wieczorów siadywało się na balkonie. Tata przynosił lampę oraz stolik i dla zabicia czasu grało się w rummy, co nie przeszkadzało rodzicom plotkować z sąsiadami z naprzeciwka. Wychodzenie na balkon było trochę jak zasiadanie przed telewizorem. Balkon był naszą prywatną telewizją z programem na żywo oraz aktorami z krwi i kości. Można powiedzieć, że to u nas, na ulicy Stanton, wymyślono reality show".
W ubogiej dzielnicy Hajfy otoczona kochającą rodziną dorasta dziewczynka o zielonych roześmianych oczach, spojrzeniu których kryje się smutek. Dziewczynka stanie się piękną młodą kobietą, tak piękną, że poślubi niezwykle bogatego i przystojnego architekta z Barcelony. Jednak bajka o Kopciuszku skończy się zbyt szybko.
Każdy dom potrzebuje balkonu to niesłychanie ciepła historia rodzinna, w której humor łączy się ze smutkiem, a szczęście przeplata się ze łzami. To głęboka i wzruszająca opowieść o cudownych latach dzieciństwa, miłości, dojrzewaniu i dokonywaniu wyborów, które rzutują na naszą przyszłość i na to, kim się stajemy.
Powieść prowadzona jest na dwa głosy – główna bohaterka opowiada o życiu swojej rodziny w pierwszoosobowej narracji, wracając wspomnieniami do dzieciństwa spędzonego ze starszą siostrą i rodzicami w jednopokojowym mieszkaniu z balkonem. Równocześnie poznajemy historię bohaterki jako młodej kobiety (opowiadaną w trzeciej osobie), która wychodzi za mąż za przystojnego Hiszpana i przekonuje się, że w życiu nie zawsze wszytko układa się po naszej myśli.
Zdecydowanie bardziej podobała mi się część o dorastaniu w Hajfie niż późniejsze, dorosłe życie Riny. Historie o cotygodniowych kąpielach (zgroza!), zabawach, relacjach z sąsiadami były pełne ciepła i tęsknoty za beztroskim dzieciństwem. Bardzo ciepło przedstawiona była zwłaszcza postać ojca, idealisty i człowieka wielkiego serca. Relacje z matką były bardziej złożone – Z kolei opowieść o związku z późniejszym mężem głównej bohaterki i Brakowało mi też czasem jakiegoś punktu odniesienia, który by połączył obie narracje. Przyznaję, że za pierwszym razem, kiedy autorka po prostu przeskoczyła do narracji w trzeciej osobie, trochę się pogubiłam... Dalej było już łatwiej. Zabrakło mi tez w tej powieści więcej informacji o Izraelu – historia państwa była przedstawiona w zasadzie poprzez opowieść o jego mieszkańcach, a ja bardzo chciałam dowiedzieć się więcej o tworzeniu nowego państwa, i jego tożsamości.
Po przeczytaniu książki zajrzałam na różne strony internetowe w poszukiwaniu recenzji i zaskoczyła mnie ilość osób, które były tą książką rozczarowane. Przyznaję, nie była to wciągająca i trzymająca w napięciu lektura, ale czytało mi się ją z przyjemnością i będę ją polecać moim znajomym.
Tyle na dziś, ale mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będę miała więcej czasu na pisanie recenzji przeczytanych książek. Zaczynam dwutygodniowy urlop, który mam zamiar spędzić głównie na czytaniu książek i tak zwanym byczeniu się na łonie rodziny!
Do usłyszenia wkrótce. :)

1 komentarz:

  1. Gość: Nata, 131-133.nitka.net.pl
    2011/07/25 19:19:31
    Stoję w obliczu przeczytania ww. księgi i szukam argumentów by się za nią zabrać. Recenzja mnie podbudowała.
    Zaufam Ci - jak nieraz - jeśli dobrze domyślam się autorki bloga:)
    Pozdrawiam ciepło.
    dabarai
    2011/07/25 19:44:48
    O! A co ja ci jeszcze polecałam...?

    OdpowiedzUsuń