sobota, 30 kwietnia 2011

"Sing You Home" - Jodi Picoult


Jodi Picoult nikomu nie trzeba chyba przedstawiać. Popularna autorka amerykańska, której powieści zwykle dotykają kontrowersyjnych i trudnych tematów jest znana czytelnikom w wielu krajach. Nie wszystkie jej książki czytałam i nie wszystkie mam ochotę przeczytać, niektóre tematy mnie nie interesują, inne po prostu uważam za słabe. Wiele jej książek porusza ciężkie tematy powiązane z dziećmi – samobójstwo, niechciana ciąża, autyzm, przeróżne choroby i dramaty życiowe – wszystko to sprawiło, że czytanie książek Jodi Picoult stało się niemal traumatycznym przeżyciem... Mówiąc prościej – co za dużo, to niezdrowo, szczególnie jeśli mowa o nieszczęściach dotykających dzieci. Po prostu miałam już dosyć! Dlatego ucieszyłam się, że nowa książka Jodi Picoult, „Sing You Home”, jest nieco inna....

Zoe i Max Baxter od wielu lat starają się o dziecko – niestety bez skutku. Kiedy wreszcie udaje im się zajść w ciążę, tragedia na zawsze zmienia ich życie. Po rozwodzie Max zaczyna topić swoje smutki w alkoholu a Zoe pogrąża się w pracy. W ten sposób poznaje Vanessę, a ich wzajemne stosunki stopniowo przeradzają się w przyjaźń a potem coś więcej. Wreszcie Zoe zaczyna znów marzyć o tym, żeby zostać matką...

W „Sing You Home” nie ma maltretowanych dzieci, choć książka dotyczy między innymi jednego z najbardziej poruszających tematów – bezpłodności, wielu lat starań o wymarzone dziecko i rozczarowań, które często im towarzyszą. „Sing You Home” porusza zresztą wiele ciekawych tematów i czytelnicy powinni znaleźć w niej mnóstwo interesujących problemów do przemyśleń i dyskusji: kwestia rodziny, i tego, kto ją tworzy, związki między przedstawicielami tej samej płci, zapłodnienie in vitro i adopcja embrionów...

Książki Jodi Picoult budzą spore emocje. Czytelnik może wybrać strony, ciężko mu zdecydować, co słuszne, co nie. Można się nie utożsamiać z żadną ze stron, lub tylko z jedną z nich, ale zapewne każdy czytający będzie odbierać książkę inaczej, będzie identyfikował się z innymi bohaterami. Nie ma w tych książkach dobrych i złych bohaterów, czarno-białych postaci, są za to wszystkie odcienie szarości. Każdy z bohaterów ma własne motywy, własne racje, poświęca się „swojej” sprawie dogłębnie.

Jednak... Tym razem miałam wrażenie, że autorce nie udało się zrównoważyć emocjonalnego ładunku, jaki chciała przekazać w swojej książce. Wydawało mi się, że tym razem dla Picoult sprawa była oczywista i ciężko było jej przedstawić ją tak, by obie strony konfliktu ukazać w podobnym świetle. Poza tym miałam wrażenie, że pierwsza połowa książki stanowiła właściwie wstęp do „właściwej” części powieści, co spowodowało, że całość jest nieco nierówna.

Książki Picoult powielają schemat, który jej czytelników nie potrafi właściwie zaskoczyć: konflikt, sprawa sądowa, niespodziewany zwrot akcji lub nieoczekiwane zakończenie. Jak zwykle akcja prowadzona jest z punktu widzenia kilku bohaterów – w tym wypadku są to Zoe, Max i Vanessa. Rozumiem, że autorka znalazła sobie przepis na bestseller, ale przez to moje zainteresowanie autorką słabnie, właśnie ze względu na tą schematyczność. Nie rzucam się już na każdą nową książkę, ale nie znaczy to, że nigdy żadnej jej powieści już nie przeczytam.

Tak, książka ma swoje różne wady, które co prawda nie przeszkadzały mi aż tak bardzo w lekturze, ale spowodowały, że książka nie stała się automatycznie jedną z moich ulubionych. Pomimo to Jodi Picoult udało się zaciekawić mnie i utrzymać napięcie przy pomocy kilku „niespodziewanych” zwrotów akcji. „Sing You Home” Jodi Picoult to może nie jest odkrywcza, ekscytująco odmienna lektura, ale wciąż budzi sporo emocji, czyta się świetnie i gwarantuje dobrą rozrywkę.

2 komentarze:

  1. bookfa
    2011/04/30 11:22:30
    Nie wiem dlaczego ale nigdy nie ciagnelo mnie zeby cos przeczytac tej pani. Do tego stopnia, ze kiedy widze jej nazwisko na okladce to lece wzrokiem dalej. Moze powinnam choc wziac jej ksiazke do reki i przeczytac okladkowy tekst?
    montgomerry
    2011/04/30 11:23:44
    a ja jak dotąd nie czytałam ani jednej jej książki. Chyba czekam jak burza wokół nich ucichnie.
    pozdrawiam serdecznie
    dabarai
    2011/04/30 11:51:45
    Bookfa - mnie się strasznie spodobały niektóre książki Picoult głównie ze względu na poruszaną tematykę - polecam "Pact" i "Perfect Match" (przepraszam, nie znam polskich tytułó, jakoś zawsze sa one zupełnie zmieniane...). Niestety po przeczytaniu kilku książek (a też są wśród nich słabsze i lepsze) wiem już czego się spodziewać i to nieco mnie już nuży. Ale wydaje mi się, że kiedy się je czyta na świeżo, to czytelnikowi mogą one dostarczyć wielu emocji.
    dabarai
    2011/04/30 11:53:50
    Montgomerry - Picoult to bardzo płodna pisarka i wciąż pracuje nad nowymi książkami - podobno zwykle ma jedną właśnie wydaną, jedną w trakcie pisania i jedną w trakcie zbierania materiałów - w ten sposób szum wokół jej książek raczej szybko nie ucichnie..! Ale polecam ci te same książki, co Bookfie!
    j.szern
    2011/04/30 12:21:25
    Schemat powieści Picoult bywa irytujący. Inna sprawa, że wielu pisarzy takie schematy posiada. Ostatnio zastanawiałam się nad tym, czytając powieść Nicholasa Evansa - jakoś mi się ona z książkami Picoult skojarzyła - nie tyle ze względu może na temat, ile ze względu na typ literatury, który reprezentują (przyszli Nobliści to nie są ;). U Evansa ten schemat mnie tak nie irytuje - może właśnie dlatego, że nie produkuje on bestsellerów na zasadzie "co rok prorok". W dorobku ma 5 powieści na 15 lat. To nie jest oszałamiający wynik :) Poza tym - odnoszę wrażenie, że Evans jest bardziej naturalny - łatwiej mi utożsamić się z jego postaciami, niż z postaciami Picoult. Nie wiem, czy to kwestia narracji (nie pierwszoosobowa, tylko z punktu widzenia) czy przekładu.
    dabarai
    2011/04/30 12:43:57
    J.Szern - Dlatego właśnie nie czytam wszystkich jej książek... A jednak, pomimo narzekania na powtarzalność, cos jest takiego interesującego w jej książkach (a przynajmniej niektóych), że mam ochotę je czytać! Może taki schemat się jednak sprawdza.
    niedopisana
    2011/04/30 15:03:05
    Czytałam "Bez mojej zgody" i "Czarownice z Salem Falls". Tam akurat schematu nie wychwyciłam, bo i tematyka była skrajnie odmienna. Chociaż coś z tą schematycznością musi być na rzeczy, skoro w wielu recenzjach pojawia się taki zarzut. Pytanie tylko, czy to tak do końca źle... Gdyby chciało się przeczytać wszystkie książki autorki po kolei, pewnie tak, bo szybko usnęłoby się z nudów. W innym wypadku, akurat aż tak to chyba nie przeszkadza - do grona wybitnych autorka raczej nie aspiruje, głównie skupia się na produkcji bestsellerów - a ludzie lubią zwykle dostawać to, czego się spodziewają ;) Poniekąd, znalazła więc nawet niezły sposób na sukces...
    dabarai
    2011/04/30 15:19:01
    Akurat "Czarownice z Salem" to zupełnie inny typ fabuły, jakiś wyjątek... A jeśli chodzi o schematyczność, to w byciu bestsellerową autorką to ona faktycznie nie przeszkadza! Ale z uwagi na nią wolę dłuższe przerwy pomiędzy książkami Picoult. A pisać to ona swoja drogą potrafi, przy moich ulubionych książkach prawie obgryzałam paznokcie z emocji.
    Jeśłi chodzi o "Bez mojej zgody" to czytałam tę książkę dopiero niedawno, po tym, jak ustał wokół niej ten cały szum. I fakt, bardzo ciekawa, ale inne podobały mi się bardziej. Natomiast sam pomysł - super.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gość: Bigosowa Marta, mtttulce.pub.sarocom.net
    2011/05/01 14:51:01
    Czytałam tylko "Czarownice z Salem Falls" i książka średnnio mi się podobała. Poza tym czytając recenzje, mam właśnie wrażenie, ze autorka skupia się na coraz bardziej kontorwersyjnych tematach i to jest jej przepisem na sukces. Jakoś nie mam ochoty przy każdej książce, zastanawiać się nad tym czy oddałabym nerkę chorej matce czy bratu i czy mogliby mnie pozwać do sądu gdyby okazało się, że nerka nie dzieała:) (to taki mój dziwny przykład:)) A takie właśnie wydają mi się ksiązki Picoult - przewidywalne, schematyczne i zawsze biorące na tablice najbardziej kontrowersyjne tematy z bulwarówek.
    Pozdrawaim:)
    dabarai
    2011/05/01 16:53:43
    Bigosowa Marta - Myślę, że ksiązki Picoult są nierówne, nie wszystkie uważam za udane. Ale nie wszystkie myślę podejmują tematy rodem z sensacyjnych czasopism. Myślę, że niektóre mówią o ciekawych sprawach i w sposób interesujący. I jakoś tak trzymają w napięciu, co bardzo sobie w książkachcenię. Nie spodziewam się po nich niczego niesamowitego, może dlatego dobrze mi się ją (przeważnie) czyta.Co mnie nuży to ten schemat: ekspozycja, dramat, sprawa sądowa (zawsze! rozumiem, że w ten sposób sprawa zostaje rozwiązana i wyjaśniona, ale czasem mam ochotę na coś innego!), nieoczekiwane rozwiązanie....

    Ale swoją drogą taka Agatha Christe, którą uwielbiam, też trzyma się schematu... No to dlaczego jej książki mnie nie nużą?!
    j.szern
    2011/05/01 19:00:41
    Może dlatego, że są trzy razy krótsze? :D
    A poważnie - Christie pisze kryminały - a w nich schemat wynika z reguł gatunku. Musi być przestępstwo, detektyw, śledztwo. Można się oczywiście tymi elementami pobawić, naświetlić je rozmaicie, ale są one obowiązkowe w tego rodzaju literaturze.
    A w literaturze obyczajowej schematu obowiązkowego nie ma - Picoult po prostu odcina kolejne kupony od sprawdzonego przez siebie przepisu na bestsellera. Chciałabym przeczytać jakąś jej powieść bez tematu kontrowersyjnego, procesu, prawnika/prawniczki z problemami uczuciowymi. Mam nadzieję, że kiedyś się na taką powieść zdobędzie.
    dabarai
    2011/05/01 19:08:35
    J.Szern - hahahaha, pewnie masz rację z tą długością! Poza tym uwielbiam kryminały...

    Jeśłi chodzi o Picoult to nie sądzę, żeby zmieniła ten przepis. Dlatego przerwy między czytaniem jej książek będą chyba coraz dłuższe... No proszę - właśnie sprawdziłam na jej stronie, w Marcu 2012 nowa książka, tym razem poruszająca problemy medyczne - odłączyć ojca od aparatury medycznej, pozwolić mu umrzeć, czy go podtrzymywać sztucznie przy życiu? Hm... Tej książki jakoś nie chce mi się czytać.

    Ale, swoją drogą, co jest takiego w tych książkach, że mnie tak ciągnie do nich?! NIby się narzekam, a czytam. Może mam nadzieję , że ni z tego ni z owego książka będzie odmienna? Cóż, nadzieja matką głupich... :P

    j.szern
    2011/05/01 19:22:59
    Jej powieści są dla mnie jak chick-lit. Wiem czego mogę się spodziewać i w jakich sytuacjach mam ochotę na przeczytanie jej książek. Ale podobnie jak Ty - robię sobie pomiędzy kolejnymi powieściami duże przerwy :)
    dabarai
    2011/05/01 19:35:23
    Na odtrutkę mam zamiar poczytać kolejna Muriel Spark. :)

    OdpowiedzUsuń