wtorek, 31 maja 2016

Tydzień z nosem w książce (2)

Nic się na blogu nie dzieje, ale to nie znaczy, że nie czytam! Pisanie wciąż idzie mi ciężko, wybiłam się bezdyskusyjnie z rytmu i nie wiem, jak tu mam znaleźć czas na pisanie, kiedy go boleśnie nieraz brak na czytanie... Cóż, pogodziłam się z tym, że czasem jedyną lekturą jaką przeczytam przez cały dzień jest „Pan Brumm jedzie pociągiem” Daniela Nappa (swoją drogą świetna książka, jedna z ulubionych Mini lektur). Więcej mnie na Instagramie, gdzie albo cieszę się, że coś mi się uda w danym dniu przeczytać (no dobrze, głównie zacząć), albo snobuję się, pokazując swoją biblioteczkę... Mimo tego udało mi się ostatnio skończyć kilka książek, głównie dlatego, że większość z nich przeczytałam na telefonie, korzystając z kindlowskiej aplikacji, bo tylko tak mogę być pewna, że czas na czytanie wykorzystam maksymalnie. (Tak przy okazji, to zaczynam się zastanawiać po raz pierwszy nad sensem kupienia kindla z podświetlaczem - żeby się dało czytać po ciemku - ale zdecydowana jeszcze nie jestem). 

Ad rem zatem! Po pierwsze przeczytałam „Only Beloved”, romans Mary Balogh, mojej ulubionej autorki regencyjnych romansów "z głową", kończących jej serię The Survivors Club. Ta seria to siedmioksiąg, bo autorka ma niezły zamach i naprawdę potrafi pisać, a historie przez nią opisywane w niej dotyczą ludzi, którzy przeżyli różne traumy w czasie wojen napoleońskich i podczas wieloletniej kuracji w domu jednego z bohaterów stworzyli grupę wsparcia i zostali przyjaciółmi. W każdej książce śledzimy losy jednego z nich i, jak to zwykle w romansach bywa, jest tu miłość, niekiedy taka, co przychodzi z czasem i nad którą trzeba pracować, jest i jakaś intryga i jest nieodzowne szczęśliwe zakończenie, wcale nie przesłodzone, na szczęście, bo jak już wspomniałam, według mnie autorka ma klasę i pisze świetnie. Polecam Mary Balogh miłośnikom romansów z czasów regencji, ale i nie tylko.

Po drugie, skończyłam czytać kilka książek, za których polecenie odpowiada chiara. Otóż to właśnie ona tak skutecznie zachwalała serię Stacja Jagodno Karoliny Wilczyńskiej, że z rozpędu przeczytałam obie dostępne części – „Zaplątana miłość” i „Marzenia szyte na miarę”. Po trzecią, która właśnie dopiero co wyszła, też pewnie sięgnę. Kiedyś przeczytałam książkę „Ta druga” Karoliny Wilczyńskiej  i spodobało mi się to, że za tym tytułem nie skrywała się sztampowa opowieść jakiej by się można spodziewać, ale coś zupełnie innego i nietypowego. Podobnie i w Stacji Jagodno, autorka na szczęście nie idzie utartym szlakiem w kierunku „zmęczona życiem kobieta przeprowadza się na wieś i tam poznaje rodzinne historie lub/i miłość swego życia”. Bohaterka „Zaplątanej miłości”, Tamara, nie przeprowadza się na wieś, ale tam jeździ, najpierw przygotowując kampanię wyborczą, potem powodowana ciekawością, wreszcie poszukując zrozumienia i rozwiązania swoich problemów. Owszem romans jest, ale jakoś raczej zepchnięty na boczny tor, a więcej uwagi poświęca Wilczyńska relacjom między trzema pokoleniami kobiet – matką, babką i córką. Do tego dochodzi tajemnica małego białego domku i jego mieszkanki, babci Róży, i już mamy ciekawą powieść obyczajową, która opiera się stereotypom, a ponieważ nie wszystko zostaje wyjaśnione, czytelnik (czytaj: ja), chętnie sięga po drugą część. W tej drugiej części poznajemy nowych bohaterów, nowe tajemnice – tylko główny wątek moim zdaniem nieco rozpływa się pomiędzy tymi wszystkimi sekretami. Nie ma już romansu, jest tylko domek Róży i nowe mieszkanki posiadłości ukrytej w lesie. Mam nadzieję, że kolejna część serii przyniesie nam więcej interesujących wątków i rozwiązań i że autorce uda się podtrzymać ciekawość czytelników (czytaj: moją). Kolejny plus za dalszy brak oczywistego romansu i podjęcie zupełnie innych wątków, głownie tych dotyczących relacji między rodzicami a dorosłymi dziećmi.

Ostatnia książka to „Rzeka zimna” Magdaleny Kawki – pierwsza książka tej autorki i na pewno nie ostatnia. Zdecydowanie nie kolejna opowieść o pięknym i szczęśliwym miasteczku, gdzie wszyscy się kochają. Zamiast tego Magdalena Kawka serwuje nam tajemnicę zaginionej pisarki, na której poszukiwanie wyrusza jej córka, która od wielu lat nie może się z matką porozumieć. Zamiast opowieści o wybaczaniu, tajemnicach z dzieciństwa, autorka podaje nam zimny thriller, osadzony w małej, zaśnieżonej miejscowości Grzmoty. Mamy więc i sekrety, które rozgrzebuje Tamara, mamy i bezwzględne typy, wszędobylskie baby, wiejskie plotki i  nawet ducha. Nie jest to może wstrząsająca historia, której nie można zapomnieć, ale jest to zgrabnie napisana książka, która jest dowodem na to, że wsi spokojna i wesoła jest tylko od czasu do czasu. 

No proszę, okazuje się, że z tego wszystkiego zrobił się (niezamierzenie) długaśny wpis. Ja zatem wracam do czytania (jestem w połowie „Eligible” Curtis Sittenfeld – obiecuję notkę jak tylko skończę czytać, słowo harcerza!), a wszystkich czytelników Ex Librisa zapraszam do komentowania i rekomendowania nowych polskich autorów i autorek. Do przeczytania!

4 komentarze:

  1. Ten Brumm jest boski. Przeczytałam go jakiś tysiąc razy ;)
    A czytnik z podświetlaniem jest zdecydowanie wart kupienia. Mam dwa rodzaje, mogę porównać, to wiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, Brumm też jest zaczytywany w kółko. Jeśli chodzi o czytanik, to mnie przed zakupem powstrzymuje to, ze boję się, żę i tak bym czytała na telefonie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę. Zupełnie inny komfort czytania, zwłaszcza w słońcu.

      Usuń
    2. Popieram Agnes! Czytnik ze światełkiem przebija wszystko - czytanie komfortowe w każdym momencie i miejscu. Na telefonie to się wtedy doczytuje gdy kindle przez pomyłkę został w domu lub w innej torebce. Szczerze polecam czytnik ze światełkiem. Równie dobrze może być i Kobo, bardziej zadomowiony w UK

      Usuń