czwartek, 3 lipca 2014

Dobry człowiek i wojna - William Nicholson, "Motherland" ("Wojna uczuć")

Nie wiem dlaczego, ale napisanie czegokolwiek o przeczytanym niedawno kryminale Elizabeth George sprawia mi trudność, więc pomyślałam sobie, że aby się blogowo odetkać, skrobnę najpierw kilka słów o "Motherland" Williama Nicholsona, czyli "Wojnie uczuć", według polskiego przekładu. Nie pamiętam już, co skłoniło mnie do sięgnięcia po tę właśnie książkę. Być może była to recenzja na blogu Cornflower Books? Być może skusiła mnie okładka papierowego wydania? (Okładka angielska, dodam, bo ta polska, ściągnięta z innego, angielskiego wydania,  jakoś mi się nie podoba.) Cokolwiek to było, jestem bardzo zadowolona z mojego wyboru. "Motherland" Nicholsona to równocześnie romans wojenny i powieść obyczajowa z historią w tle, dobra wciągająca książka, w sam raz na nadchodzące wakacje i letnie czytanie.

Fabuła to historia stara jak świat. Latem 1942 roku Kitty Teale poznaje dwóch mężczyzn - Ed Avenell jest komandosem Royal Marines, a jego przyjaciel, Larry Cornford, jest oficerem łącznikowym w sztabie Mountbattena. Kitty i Ed zakochują się w sobie, Larry pozostaje w cieniu. Okazuje się jednak, że wojna zawsze pozostawia ślad na duszy tych, którzy ją przeżyli. Ed powraca jako odznaczony bohater, ale czy odnajdzie się w nowej, powojennej rzeczywistości, jako mąż i ojciec? Z kolei Larry próbuje swoich sił jako artysta, próbując zapomnieć o Kitty w ramionach innej.

"Motherland" to kawał solidnej opowieści o miłości, wojnie, ciemnej stronie ludzkiej natury i o tym, co to znaczy być dobrym człowiekiem. Postacie przeżywają swoje własne dramaty - nieudane związki, trudne wybory, poszukiwanie swojej drogi w życiu, a w tle toczy się historia - kończy się wojna, brytyjskie imperium chwieje się w posadach, Powstają niepodległe Indie i Pakistan. Szkoda tylko, że podział Indii - dramatyczny fragment historii tego kraju - nie został przez autora bardziej rozbudowany. Nicholson traktuje wydarzenia historyczne wyłącznie jako tło, nie zgłębiając się zbytnio w przyczyny i skutki, traktując je raczej jako kanwę, na której można ciekawie przedstawić losy bohaterów powieści.  Moją ulubioną postacią jest Larry, który chociaż nie ma charyzmy Eda, jest dobrym człowiekiem, który stara się żyć według zasad moralnych, nawet jeśli nie jest to łatwe. W zderzeniu z ciemną, pesymistyczną stroną osobowości Eda, Larry jest mniej skomplikowanym, ale nie mniej interesującym bohaterem.

Nicholson to scenarzysta filmowy i mogę z łatwością sobie wyobrazić jego książkę jako film - sceniczne ujęcia, plenery Indii i Jamajki, interesujące postacie, dobre dialogi -wszystko to chętnie zobaczyłabym na ekranie. Jedyne co początkowo irytowało mnie w stylu tego autora, to użycie czau teraźniejszego - ale i do tego się po jakimś czasie przyzwyczaiłam. Do tego uważam, że klamra spinająca całą historię - jest nią opowieść Pam o jej matce, która przeżyła wielką miłość, opowiedziana niedawno poznanej wnuczce Pam, Alicji - jest zupełnie zbędna.  Moim zdaniem taki początek i zakończenie niczemu nie służą, opowieść mogłaby się bez nich obyć.

Oprócz tych paru mankamentów, powieść Nicholsona zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Jeśli szukacie książki, która jest jednocześnie wojennym romansem i powieścią obyczajową z historią w tle, sięgnijcie po "Motherland" Williama Nicholsona. To idealna książka na lato, wciągająca, a równocześnie niezbyt wymagająca. Nada się na popołudnie spędzone na leżaku, albo na wieczorne czytanie w ogrodzie. Czego i wam życzę w ten letni wieczór...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz