Kiedy w zeszłym tygodniu przyszła do mnie długo wyczekana paczka z Merlina, rzuciłam się natychmiast na Erynie
 Marka Krajewskiego, zachęcona recenzjami i ciekawa nowej serii. 
Skończyłam książkę wczoraj - nie mogłam jej przeczytać jednym tchem, 
musiałam przerywać lekturę, bo ładunek emocjonalny był za duży... 
szczególnie przy końcu.
Akcja
 powieści toczy się we Lwowie i myślę, że Krajewski przekonująco oddał 
klimat tego miasta. Język pełen jest wyrażeń zaczerpniętych z gwary 
lwowskiej i złodziejskiej.  Szczegółowo opisane są ulice i miejsca, w 
których poruszają się bohaterowie. Tak jak w serii o Breslau/Wrocławiu 
tak i tu Krajewski opisuje klimat ówczesnego miasta. w taki sposób, że 
czytelnik chce te miejsca odwiedzić... Nowym chwytem było obramowanie 
lwowskiej opowieści współczesnym wątkiem.
Komisarz Edward Popielski, poznany na łamach powieści Głowa Minotaura
 bardzo przypomina Eberharda Mocka. Nieustępliwy i bezwzględny, nie waha
 się używać niekonwencjonalnych i wręcz brutalnych metod prowadząc 
śledztwo, niezbyt liczy się ze zwierzchnikami... Jego życie osobiste 
jest mniej burzliwe niż jego wrocławskiego odpowiednika – mieszka z 
kuzynką, ma córkę i wnuka; jego życie seksualne nie jest tak urozmaicone
 – choć bohater nie stroni od kobiet, (jak również alkoholu i dobrego 
jedzenia), ale Popielski jest tak samo typem aspołecznym, zajętym 
przeżywaniem własnego życia w sposób jak najbardziej dla niego przyjemny
 i nie liczącym się z opinią innych. Komisarz jest epileptykiem, jego 
choroba powoduje, że unika światła dziennego, podporządkowując chorobie 
swoje życie prywatne i zawodowe. Pewnie dlaczego czuje się swojsko w 
podejrzanych spelunkach i w towarzystwie lwowskiego półświatka.
Klimat
 powieści jest bardzo podobny do poprzednich książek  – mroczny, duszny i
 okrutny. Lwów w ostatnich miesiącach przed wybuchem wojny to miasto 
pełne kontrastów – zaułki w których gnieździ się biedota i salony 
inteligenckie, praworządni obywatele i kryminalny półświatek,  a i żadna
 z postaci nie jest czarna lub biała, wszystkie są pełne sprzecznych 
uczuć i emocji.
Komisarz
 Popielski wśród zaułków Lwowa poszukuje mordercy dziecka. Lwów ogarnia 
panika i wszyscy liczą, że sprawca zostanie odkryty jak najszybciej. 
Jednak śledztwo nie przebiega tak łatwo, jak można się było spodziewać, a
 wkrótce komisarz zostaje w nie uwikłany bardziej, niż by tego pragnął.
Nie brakuje w Eryniach
 scen pełnych przemocy, dosadnych seksualnych opisów i okrutnych, 
makabrycznych wprost momentów, które spowodowały, że niełatwo czytało mi
 się ten kryminał. Czasem zbyt wiele zostało powiedziane, zbyt mało 
zostawione dla wyobraźni czytelnika. Może robię się zbyt miękka, ale 
czasem miałam po prostu dosyć. A jednak coś mnie w tej powieści 
wciągnęło na tyle, że chciałam do niej wrócić. Mam tylko nadzieję, że 
kolejna odsłona przygód komisarza Popielskiego będzie bardziej 
wysublimowana. A że mam na razie dość mrocznych klimatów, zaczęłam 
czytać Cukiernię pod Amorem Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk i tęsknię za polskimi jagodziankami. Mniam. 
