Strony

sobota, 12 lutego 2011

Lutowy stos książkochłona

Pssst, znowu mam stosik do pochwalenia się! Jak to się dzieje, że ostatnio tyle książek mnie zainteresowało? Większość tych zakupów spowodowana była spontanicznymi, radosnymi decyzjami w księgarniach lub charity shopach...
Od dołu leżą i cieszą oko:
Carol Topolski, „Do No Harm" - debiutancka powieść Topolski, "Monster Love", była jedną z tych książek, które przyprawiały mnie o dreszcze podczas czytania, ale od której nie potrafiłam się oderwać. Nowa książka autorki porusza podobna tematykę, (zło dziejące się w najbardziej nieoczekiwanych miejscach) i wydaje się równie intrygująca – opowieść o tajemnicach ukrywanych przez pozornie szacowną lekarkę.
Linda Grant, „We Had It So Good" – najnowsza książka autorki „Clothes on Their Backs”, opowieść o tym, jak mało wiemy o swoich rodzicach i jak łatwo nasze wygodne życie, na które tak ciężko pracowaliśmy, może okazać się złudzeniem.
Neel Mukherjee, „A Life Apart" – Ritwik, młody chłopak, który uciekł ze slumsów w Kalkucie do Oxfordu, pisze powieść z czasów podziału Indii, starając się równocześnie  przeżyć jako nielegalny imigrant. Ta debiutancka książka zdobyła prestiżową nagrodę w Indiach, zebrała też pochwalne recenzje w Wielkiej Brytanii.
Jaspreet Singh, „Chef"- debiutancka powieść o konflikcie kaszmirskim, widzianym oczami Kirpala Singha, kucharza w obozie wojskowym generała Kumara. Opowieść o miłości, honorze i jedzeniu.
Kader Abdolah, „The House of the Mosque" – Kader Abdolah to pseudonim irańskiego pisarza mieszkającego w Holandii. To opowieść o irańskiej rodzinie mieszkającej w domu przy meczecie, tocząca się w czasach wiodących do rewolucji, która miała obalić szacha i na zawsze odmienić życie rodziny głównego bohatera.
Peter Straub, „A Dark Matter" – przerażająca opowieść o tym, co rzeczywiście zdarzyło się w latach sześćdziesiątych podczas sekretnego rytuału, w którym udział wzięli naśladowcy i wyznawcy charyzmatycznego guru Spensera Mallona.
Victoria Hislop, „The Return” („Powrót”) - powieść przetłumaczona na język polski kilka lat temu. Młoda Angielka Sonia Cameron podczas wędrówek po Grenadzie zachodzi do jednej z licznych kawiarni. Zaintrygowana zdobiącymi ściany pożółkłymi fotografiami nawiązuje rozmowę ze starym kelnerem, który opowiada jej historię rodziny Ramirezów, poprzednich właścicieli lokalu.
Elizabeth Chadwick, „The Time of Singing” - historyczna powieść popularnej autorki brytyjskiej, znanej też polskim czytelnikom, która przenosi nas w wiek dwunasty, w czasy Henryka II i opowiada prawdziwą ponoć historię małżeństwa Idy de Tosney, kochanki króla, i Rogera Bigoda.
Nora Lofts, „Eleanor the Queen” - kolejna angielska autorka, kolejna powieść historyczna, w dodatku z tej samej epoki co poprzednia, o Eleonorze Akwitańskiej. Jak widać po przeczytaniu „The Other Boleyn Girl” ciągnie mnie do powieści historycznych...
Helen Dunmore, „Burning Bright” - coś współczesnego dla odmiany. Historia szesnastoletniej Nadine, samotnej i naiwnej dziewczyny i Enid, starszej kobiety żyjącej przeszłością i rozmyślającej o minionej, zakazanej miłości.
Salley Vickers, „Miss Garnet's Angel” („Anioł panny Garnet”) - powieść, którą zachwalało wiele osób w bibliotece... Biblijna historia Tobiasza i anioła staje się dla przebywającej w Wenecji Julii okazją do rozważań o jej własnym życiu.
Aleksandra Tyl, „Aleja Bzów” - jedyna polska książka w stosie, otrzymana od Wydawnictwa Prozami, pierwsze moje spotkanie z tą autorką. Historia Izabeli, samotnej dziennikarki, na której głowę spadają same problemy: wyjazd przyjaciółki, nadchodząca eksmisja babki, problemy w pracy.. Tylko wizyty w pałacu przy Alei Bzów powodują szybsze bicie serca. (Zaczęłam książkę natychmiast podczytywać, czuję, że trafiła w nastrój...)
Oficjalnie potwierdzam - potrzebny mi nowy regał.

1 komentarz:


  1. kasia.eire
    2011/02/13 02:11:56
    Wiesz co, zastanawia mnie, czy pracując w bibliotece nie możesz części z nich po prostu wypozyczyć? Piszę ze względów tylko i wyłącznie technicznych, przecież w takim tempie to ci miejsca zabraknie. Ja się wzbraniam przed kupowaniem lit anglojęzycznej, chyba ze nie ma jej u mnie w bibliotece, co sobie sprawdzam po prostu w katalogu przed kupieniem. Mogę dostać książki z całego Donegalu, nie ma u mnie w mieście, przesyłają z innego, byle w obrębie hrabstwa, a i z innych wysylają, ale się czeka do 8 tygodni. Tak sobie wymyśliłam, bo mnie już miejsca zdecydowanie brak. A Ty przecież tam pracujesz, to już w ogóle. Kupuję głównie polskie, bo tu znowu tych nie ma, chyba, ze w mojej bibliotece, w sensie tej, którą prowadzę.
    dabarai
    2011/02/13 09:38:34
    Ech, Kasiu, ja w bibliotece obie karty, moja i Ulubionego Anglika, mam zawsze zapchane... Ale powoli, bardzo powoli, dojrzewam do tego, zeby czesc ksiazek kupionych za grosze w chariry shopach po przeczytaniu tam wlasnie oddac z powrotem. I zatrzymac tylko te, ktore naprawde chce. Poza tym w mojej bibliotece musze placic za zamawianie ksiazek z innych filii, nawet jako pracownik, co mnie wkurza i czasem wole tyle samo zaplacic w charity shopie i miec ksiazke na zawsze... Kiedys, zanim kazali nam placic , zamawialam duzo... To byly czasy... Pozdrawiam porannie. :)
    maioofka
    2011/02/13 17:48:20
    Jak różnorodnie! I jak zawsze większość autorów i tytułów nic mi nie mówi. Za to kiedy dotrą do polski, będę już kojarzyć z Twoich zbiorów ;)

    Ze mnie 'gorączka zakupowa' opadła wraz z nadejściem nowego roku. Samoistnie. Więc jest nadzieja, że każdemu kiedyś w końcu przechodzi ;) Choć z drugiej strony ja nie jestem wystawiona na kuszenie ze strony takiej ilości książek. Nie dość, że biblioteka to jeszcze anglojęzyczna czyli cały świat na papierze! Oszaleć można :P
    dabarai
    2011/02/13 23:16:29
    Maioofko, dzięki, fakt, że tyyyyle książek, a ja taka malutka...

    Ale tak się zastanawiam, czy kogokolwiek interesują te angielskie książki, nie tylko jako stosy ale też jako oceniane/recenzjowane pozycje :(
    Nie mam dostępu do wielu polskich powieści, a lubię się chwalić...

    Ale tak sobie myślę, że czasem warto pisać o niektórych książkach, może choć część z nich będzie przetłumaczona, a wśród tych przetłumaczonych czasem pojawiają się perełki, które w Polsce przechodzą prawie bez echa. "Znamię" Nancy Huston, jedna z książek, które mnie bardzo poruszyły? ile osób ją czytało? A mnie się tak podobała!

    Gość: czytanki anki, hgs30.internetdsl.tpnet.pl
    2011/02/14 08:53:10
    Dobra kobieto, jesli bedziesz oddawala ksiazki do charity shops, to daj prosze znac - moze cos od Ciebie odkupie? Bo taka Linda Grant na pewno by mnie kiedys interesowala;)

    A czytalas cos innego Huston?
    dabarai
    2011/02/14 21:20:39
    Dobra kobieto Anko, będę o tobie pamiętać, chociaż nieprędko się to oddawanie chyba zdarzy..:D

    A Huston nic nie czytałam oprócz "Znamienia". Jeśli chcesz, na Lindę Grant mogę dla ciebie zapolować po charity shopach, którą chcesz? :D
    Gość: czytanki anki, hgs30.internetdsl.tpnet.pl
    2011/02/15 10:26:00
    O, doprawdy zacna z Ciebie kobieta;)))) Wielkie dzięki za dobre chęci;) Obawiam się, że na 'We had it so good' to zdecydowanie za wcześnie? Ale gdyby się trafiła, będę wdzięczna za pamięć.
    Zazdroszczę tych charity shops, bardzo. W PL czasem można trafić na jakieś odpryski w lumpeksach i coś niezłego upolować, ale to rzadkość.
    Jeszcze raz dzięki.

    OdpowiedzUsuń